Archiwum 21 marca 2018


mar 21 2018 Chapter 1.
Komentarze (0)

Budzę się codziennie rano, zazwyczaj o tej samej porze. Jak zawsze niewyspana, bo przecież mam niespełna 11 miesięczne niemowlę, które na dodatek nie ma własnego pokoju, więc śpi w łóżeczku postawionym tuż przy moim łóżku. Między 6 a 7 rano wyrywa mnie ze snu piskliwy i maksymalnie donośny krzyk mojej córeczki. Momentami bywa to irytujące, fakt, aczkolwiek zdecydowanie bardziej irytujące było moje życie, zanim się pojawiła. Spałam wtedy tyle, ile ''fabryka dała'', budziłam się w chwili, kiedy moje plecy były całe obolałe od niewygodnego łóżka, na mojej skórze wręcz odciśnięta była faktura koca. Czasem budził mnie też dzwonek do drzwi, czy facet koszący trawę, w lato również mucha, bądź inny bzyczący i upierdliwy owad. Niekiedy po prostu budziłam się, bo byłam już głodna, albo zwyczajnie już dłużej nie dało się spać. Spałam nawet po 15-20 godzin. Czy życie miało wtedy sens? Razem z narzeczonym wracaliśmy do pustego mieszkania, w którym poza bałaganem zrobionym przez Labradora nic ani nikt na nas nie czekał. W chwilach kłótni, typowych kryzysów przedmałżeńskich zostawaliśmy z tym wszystkim sami. On był zły na mnie, ja na niego, przez co tkwiliśmy w swojej ciasnej kawalerce w kompletnej ciszy, nie wiedząc jak zająć sobie czas i myśli, żeby ''jakoś to było''. A jak jest dziś? Dziś jest ten mały, krzyczący potworek, który nie raz wyprowadzi nas z równowagi. Ta maleńka istota, która nie daje spać, nie daje też zebrać myśli, przez co ten wpis może być pokrętny i koślawy, bo właśnie zrzuca mi wszystko ze stołu. Mimo tego, że siedzę w domu jak niewolnica, mam masę obowiązków, minimum przyjemności i czasu dla siebie, wyglądam jak zaniedbana kura domowa, czuję się szczęśliwa. Mimo, że są dni, kiedy zasypiam na stojąco, w dalszym ciągu nie żałuję tego, jak wygląda moje życie. Czasem nie jestem w stanie zrozumieć kobiet, które żałują, że mają dzieci. Żałują, zaniedbują je, a momentami krzywdzą, zabijają, albo po prostu oddają. Rozumiem, że nie każda kobieta miała tak nudne życie przed pojawieniem się dziecka, jak ja. Rozumiem, że niektóre z Was porzuciły karierę zawodową, podróżowanie, czy imprezowanie i beztroskie życie. Rozumiem, że niektóre z Was, z pięknych, szczupłych stały się otyłymi, pełnymi cellulitu i rozstępów mamuśkami. Rozumiem, że wiele z Was poniosło ogromne ''straty'' moralne, czy jakiekolwiek inne, na rzecz dziecka i momentami pewnie te dzieci za to obwiniacie. Również sporo się wycierpiałam (ale o tym innym razem), a mimo to nie żałuję. Nie żałuję tej jednej blizny na podbrzuszu, którą mam przez cesarskie cięcie. Z tej jednej, pozornie niedużej (chociaż dla mnie wydaje się być wielka) blizny, wyszedł najważniejszy człowiek w moim życiu. Może i czuję się w pewnym stopniu ''oszpecona'', nie mam już płaskiego brzucha, mam rozstępy i cellulit, a oprócz tej blizny na podbrzuszu mam też 4 inne, bo tuż po porodzie musiałam mieć laparoskopię, bo w ciąży wysiadł mi woreczek żółciowy, więc nawet dziecko kosztowało mnie jeden z narządów, kolejnych kilka mi wysiada, od tamtego właśnie czasu. Było warto? Było. I jeśli miałabym cofnąć czas i podjąć tę decyzję jeszcze raz, byłaby taka sama. Nie żałuję żadnego, nawet największego bólu, jaki musiałam znieść, by na świat przyszła moja córeczka. Drogie kobietki, nauczcie się kochać swoje dzieci i doceniać to, że je macie, nawet, jeśli nie były planowane. Nauczcie się przede wszystkim kochać same siebie. Podejdźcie do lustra, w bieliźnie, bądź bez niej. Spójrzcie na siebie i szminką na lustrze podkreślajcie wszystko, co się Wam w sobie podoba. Skupcie się na tym, co jest w Was najpiękniejsze. Nikt nie jest idealny, każdy ma ''wady''. Ale nie nazywajcie wadą następstw ciąży, zrobiłyście w końcu coś wielkiego! Wydałyście na świat człowieka! Ta jedna blizna jest niczym, w porównaniu z przeogromną miłością, jaką ten malutki człowieczek Was obdarzy. Poza miłością będzie też szczęście, wdzięczność. Będziecie przykładem, będziecie dawać dziecku poczucie bezpieczeństwa. A co w tym wszystkim najważniejsze - wreszcie będziecie miały kogoś, kto od Was nie odejdzie, kto będzie Was kochał bezgranicznie, niezależnie od tego, czy jesteście umalowane, czy nie. Czy jesteście szczupłe, czy nie. Czy stać Was na markowe ubrania, czy nie. Jest to miłość bezgraniczna i bezwarunkowa. Każda z Nas ma gorsze chwile, potrzebuje czasu dla siebie i uwolnienia się raz na jakiś czas od macierzyństwa. Dlatego tutaj chciałabym zgłościć się z prośba do Panów, którzy zostali tatusiami. Pomagajcie. W miarę swoich możliwości, ale pomagajcie. Dajcie kobiecie czas dla siebie. Zróbcie jej kolację, ciepłą kąpiel, dajcie jej chwilę relaksu. Kupcie dwa bilety do kina i niech idzie z przyjaciółką na jakąś komedię. Niech poczuje się wolna, chociaż raz w tygodniu, czy w miesiącu. Nie zamykajcie kobiet w mieszkaniach, żeby nie czuły się jak w klatce, bo wtedy naprawdę bardzo łatwo zwariować. Chodzicie do pracy, też jesteście zmęczeni, zwłaszcza, że nie możecie się wyspać przy małym dziecku - jasna sprawa, ale jednak pracujecie, wychodzicie do ludzi, macie znajomych w pracy, zazwyczaj można się pośmiać przy porannej kawie, czy w przerwie na papierosa. A my, kobiety, jesteśmy matkami 24 godziny na dobę, jeśli wychodzimy, to tylko z dzieckiem na spacer. Jeśli Wasz związek przechodzi kryzys po narodzinach dziecka i chcecie to naprawić - dajcie tej drugiej osobie czas dla siebie. Uwierzcie mi, to zadziała. Po jednym dniu spędzonym osobno, poczujecie tęsknotę, chęć powrotu do tego głośnego domu. Były momenty, kiedy nie mogłam wytrzymać w mieszkaniu, więc co tydzień zaczęłam wychodzić, czasem nawet na całą noc, jak wyrodna matka. Na chwilę obecną nie mam ochoty wychodzić nigdzie. Tęskniłam za swoim dzieckiem i te kilkanaście godzin poza domem było dla mnie męczarnią. Odetchnęłam, odespałam, poczułam się lepiej, ale jeszcze lepiej czuję się, gdy o 6 rano, każdego dnia budzi mnie moje piszczące dziecko. Powoli boję się tego, że już niedługo Ona urośnie, skończą się krzyki, a ja mimo wszystko będę budziła się codziennie o 6 rano, zrywając się z łóżka, by zrobić jej mleko, z tym, że Ona niestety będzie już samodzielna. Pamiętajcie, wszystko przemija. Każde Wasze wątpliwości z czasem znikną. 


Dziękuję z góry za przeczytanie moich wypocin. Ten wpis miał na celu podtrzymanie wszystkich świeżo upieczonych mamusiek na duchu, oraz przemówienie tatusiom do rozsądku. Napiszcie mi w komentarzach, bądź na maila (martus.buss@o2.pl) swoje historie z okresu macierzyństwa. Swoje ''traumatyczne'' przeżycia, oraz szczęśliwe i wzruszające momenty. Napiszcie też które z historii mogę tu opublikować, podpiszcie się przy nich. Wiem, że wielu świeżo upieczonym mamą takie historie bardzo pomogą w ciężkich momentach. Chętnie opublikuję też coś napisanego przez tatusiów. ;) Zachęcam do wypowiedzi, trzymajcie się.